10.11.2008 | Porsche Boxster S - prezentacja.
|
Boxster nawiązuje do tradycji otwartych, naprawdę sportowych Porsche 356 Speedster z przełomu lat czterdziestych
i pięćdziesiątych. Tamte auta, oparte na platformie i schemacie konstrukcyjnym VW "garbusa", byty spartańsko
wykończone (także w wersjach drogowych), miały niezbyt mocne silniki i okazywały się niezwykle trudne w
prowadzeniu, choć szybkie podczas zawodów sportowych. Współczesny Boxster jest całkowitym przeciwieństwem swego
pierwowzoru sprzed pięćdziesięciu lat. Okazuje się niezwykle szybki, prowadzi się bez zarzutu, nie ma nic
wspólnego z jakimkolwiek Volkswagenem, ma niezłe wyposażenie i nikomu nie przychodzi do głowy startować nim
w jakichkolwiek wyścigach, nie mówiąc o rajdach.
Nowoczesny roadster Porsche został zaprezentowany w bardzo trudnym dla tej firmy okresie. Był to rok 1996, gdy
starzejąca się klasyczna "911" sprzedawała się jeszcze dobrze, ale była już u kresu drogi ze względu na
przepisy związane z ekologią i bezpieczeństwem. Ponadto obraz firmy, jako producenta elitarnych samochodów
sportowych, był mocno nadszarpnięty przez próby wypromowania względnie tanich "składaków" z części Audi -
modeli 924/944. A tutaj - kolejne "tanie" Porsche, dwuosobowy samochodzik do zabawy! Czyżby więc następny
krok w złym kierunku? Okazało się, że nie. Boxster, przeznaczony głównie na rynek amerykański, został przyjęty
bardzo dobrze. Zyskał też zwolenników w Europie, wygrywając miedzy innymi z tańszym przecież Mercedesem SLK.
Dlaczego? Być może właśnie dlatego, że dwuosobowe Porsche nie jest wcale takie tanie i przy swej doskonałości
technicznej jest jednak autem, które potrafi podnieść poziom adrenaliny we krwi. Może nie wtedy, gdy patrzy
się nań z zewnątrz, ale podczas jazdy - na pewno. Ciekawe zresztą, jakie zalety widzą w Boxsterze
Amerykanie, ceniący przecież głównie auta, które lepiej wyglądają niż jeżdżą? Eoxster tak naprawdę
przemówi do kogoś, kto jest w stanie kierować dynamicznie, natomiast komfortu - raczej nie dostarczy.
Może te kilkanaście tysięcy amerykańskich nabywców Boxstera rocznie to "powracający z Europy" oraz ich
znajomi?
Obecnie Porsche prezentuje lekko restylizowaną i minimalnie zmienioną odmianę Boxstera. To zresztą interesujące,
że samochód ów bez zmian przetrwał na rynku sześć lat (Boxster S - od roku 1999). Normalnie takie restylizacje
robi się po trzech latach, a po sześciu zmienia się model. Jednak to auto ma chyba szansę zostać klasykiem i
zapewne czeka je jeszcze długa (oraz przynosząca zyski) produkcja. Spróbujmy się zastanowić dlaczego? Co jest
przyczyną, że ów, mimo wszystko, dość drogi i w sumie średnio funkcjonalny samochód znajduje co roku grubo
ponad dwadzieścia tysięcy nowych właścicieli?
O stylizacji Boxstera nie warto właściwie mówić. Wszak większość roadsterów jest do siebie bardzo podobna.
Tutaj, z pewnym sukcesem, połączono charakterystyczne szczegóły modelu 356 sprzed pół wieku i współczesnej 911
Carrery - nieco je przerysowując. Na czym polega obecna restylizacja? Zmieniono elementy zewnętrze, czyli te,
które łatwo zmienić. Tak więc Boxster z roku 2002 ma bardziej agresywne przednie chwyty powietrza, inaczej
poprowadzony dolny fragment tylnego zderzaka, inne boczne wloty powietrza do silnika, inne końcówki rur
wydechowych. Poza tym, zmodyfikowano wzory obręczy kół, w kabinie dodano zamykany schowek przed pasażerem oraz
pokryto wykładziną (dotychczas tylko malowany) tunel, zastosowano nowy uchwyt na kubek i... to już praktycznie
wszystko.
Są też zmiany techniczne. Oba dostępne silniki, "zwykły" 2,7 dm3 oraz 3,2 dm3 z modelu "S" mają teraz po 8 KM mocy maksymalnej więcej, lepszy przebieg krzywej momentu obrotowego i nieznacznie niższe zużycie paliwa. To wszystko dzięki adaptowaniu nowego systemu zmian faz rozrządu Vario Cam - uproszczonej wersji systemu Vario Cam Plus znanego z nowych "911" - oraz odpowiedniemu przekonstruowaniu głowic. Oczywiście chłodzony cieczą płaski, sześciocylindrowy silnik mieści się - jak poprzednio - tuż za kabiną pasażerską, tak dokładnie schowany, że dla zwykłego kierowcy jest to "auto bez silnika". Bo i rzeczywiście, nie ma prostego sposobu, by go obejrzeć, natomiast usłyszeć - i owszem. Charakterystyczny d źwięk Porsche jest bardzo (może za bardzo?) wyra źny. Akustycy długo nad tym pracowali, by przywrócić odgłosy dawnych silników chłodzonych powietrzem.
Układ napędowy uzupełnia pięcio- lub sześciobiegowa (w "S") skrzynia manualna oraz pięciobiegowy automat Tiptronic S. Ów Tiptronic to coś rzeczywiście dla Amerykanów. Auto o sportowych osiągach i automatyczna zmiana biegów? Bardzo chętnie, ale przy spokojnej je ździe miejskiej lub na autostradzie! "Ręczny" tryb z użyciem przycisków na kierownicy w takich warunkach ani przeszkadza, ani pomaga. Ot - ciekawostka. Gorzej, gdy kierowcy zachce się pojechać szybko po górskiej krętej drodze. Miałem wtedy odczucie, że auto jest znacznie szybsze od jego skrzyni biegów. Bo proszę sobie wyobrazić: "dwójkowe" zakręty połączone mniej niż stumetrowymi prostymi wymagają, przy tych osiągach, ciągłego przyspieszania i hamowania, a zmiana biegu powinna być wykonana przed zakrętem. Tyle tylko, że sama zmiana trwa tyle, ile czasu auto zużywa na przejechanie prostej. Przecież pięknie dopracowane podwozie powala na naprawdę szybką jazdę w zakręcie, a silnik oraz wielkie hamulce generują rzeczywiście imponujące przyspieszeińa i opó źnienia. W sumie z automatem następuje seria "biegowych" nieporozumień, po których kierowca niejako zmuszony jest do powrotu do majestatycznego przemieszczania się... jak amerykańskim autem. Oczywiście, to przemieszczanie jest i tak sporo szybsze (bez żadnego dramatyzmu) niż prezentują to zwykłe samochody spotkane na drodze, ale tak naprawdę Boxstera (a już na pewno Boxstera S) można w pełni wykorzystać tylko ze skrzynią manualną.
Auta, którymi je ździliśmy, wyposażone były w opcjonalny system stabilizacji toru jazdy PSM. W normalnym ruchu, na suchym asfalcie, ciężko dojść do granicy, przy której daje się zauważyć jego działanie i chwała konstruktorom za to. To zresztą symptomatyczne, że w zasadzie dość proste podwozie (i z przodu, i z tyłu kolumny McPherson z aluminiowymi wahaczami) dało się przystosować do niezwykle szerokich, niskoprofilowych opon (je ździliśmy najbardziej "bajerancką" wersją, czyli z obręczami 18 cali). Generując trudną do skrytykowania przyczepność oraz stabilność auta (PSM montowany jest za dopłatą, co świadczy o tym, że Boxster ma "sam z siebie" doskonałe zawieszenie), nie razi ono zdecydowanym brakiem komfortu. Jednak - ponieważ nasze drogi różnią się cokolwiek od tych, jakie spotykamy we Włoszech, gdzie odbyła się prezentacja - zalecałbym "na Polskę" zestaw kół 16- lub co najwyżej 17-calowych. No i uwaga na garbach, spowalniaczach oraz w okolicach krawężników. Jeszcze jedno spostrzeżenie: kabriolety zazwyczaj charakteryzują się odczuwalnym brakiem sztywności nadwozia, gdyż brak metalowego dachu utrudnia zbudowanie odpornej na zginanie i skręcanie karoserii. Tutaj trudno zauważyć ów efekt, mimo iż podwozie jest dość twarde. Tylko przy wsiadaniu i wysiadaniu zauważamy, że progi są jakby nienaturalnie rozbudowane i trochę przeszkadzają. Sztywność nadwozia musi się jednak skądś brać, szczególnie że Boxster - jak na auto o tak dużym silniku - nie jest szczególnie ciężki, co oznacza, że konstruktorzy nie poszli na łatwiznę i nie zbudowali podłogi z grubej, pancernej blachy.
Jazda Boxsterem przynosi więc bardzo pozytywne odczucia, a całe auto, już ze środka, wcale nie robi wrażenia zabawki. To niby "tanie" Porsche wykończone jest i wyposażone wzorowo, a uwagę zwraca zestaw nagłaśniający Bose z ukrytym za plecami kierowcy i pasażera subwooferem, pozwalający iia słuchanie muzyki, dobrze odtwarzanej także w czasie jazdy ze złożonym dachem. Praktycznie standardem we współczesnych samochodach wyższej klasy jest też ciekłokrystaliczny wyświetlacz, skupiający w sobie obsługę radia, nawigacji i innych elektronicznych gadżetów. Za siedzeniami, pomiędzy pałąkami kabotażowymi mieści się nieduża plastikowa szyba. To chyba dzięki niej nawet przy stu kilkudziesięciu kilometrach na godzinę w kabinie wiatr nie urywa jeszcze głowy. Oczywiście po- dróż z prędkościami zbliżonymi do maksymalnych wymaga jednak rozłożenia dachu. Wtedy kabina zaczyna się wydawać mata, bo i taka jest w rzeczywistości. Dodajmy, że w obecnej wersji składany (elektrycznie, oczywiście) brezentowy dach uzupełniono o dodatkowy paląk podtrzymujący (to dla poprawienia kształtu) i "prawdziwą" szklaną, podgrzewaną tylną szybę. Swoją drogą, jak wyglądałby Boxster z metalowym dachem?
Ciekawe, czy udałoby się wygospodarować z tyłu choć jedno miejsce siedzące? Z pewnością łatwiej byłoby przewie źć sporą teczkę, a poza tym poręczniej byłoby wykorzystywać pełne osiągi auta. Szkoda, że - jak się wydaje - taka wersja nie znajduje się w planach fabryki w Stuttgarcie. A mogłoby się okazać, że mniejsze, zamknięte Porsche spodobałoby się ludziom, którym żal dawnych, prawie kompaktowych "911".
Na podstawie tekstu: Jerzy Dyszy (Motor 29/2002)
Poniżej kilka zdjęć, tapet na pulpit samochodu Porsche Boxster S 2000-2005.
|