16.12.2008 | VW Bora Comfortline 1.4.
|
Silnik 1,4 I stanowi pierwszy stopień w gamie silnikowej Bory. Modelu, który został przez Volkswagena
zaprojektowany jako alternatywa dla serii 3 BMW. Niestety, trójbryłowy "Golf z plecakiem", niezależnie od
wszystkich uszlachetniających go zabiegów, nie przemówił do żadnego potencjalnie niezadowolonego z cen i
charakteru małego BMW. Bora uważana jest raczej za komfortowy kompakt niż dynamiczno-usportowionego mini
Passata.
Szczególnie wyraźnie uwypukla się ten charakter Bory z podstawowym, 75-konnym silnikiem 1.4 16V, który
znamy również z Golfa i Polo. W Borze zachowuje się on w sposób... powiedzmy, nie narzuca się kierowcy. Pod
żadnym względem, szczególnie dynamiki. Fakt, że dzięki lepszemu wykończeniu w tym akurat samochodzie niemal
go nie słychać, ale w zamian ma tu do uciągnięcia aż 1255 kg masy własnej auta, co właściwie przesądza o
wszystkim. Szczególnie po wykorzystaniu pełnej ładowności (455 kg) trzeba się potężnie namachać lewarkiem,
żeby Bora w ogóle chciała coś wyprzedzić - inna sprawa, że skrzynia biegów pomaga w tym nadzwyczajnie. Pracuje
lekko i precyzyjnie, przełożenia są dość krótkie, a skoki dźwigni małe. Mimo wszystko spalanie utrzymuje się na
akceptowalnym poziomie.
Bora nie wie, co to nerwowe zachowanie na szosie. Precyzyjny, choć za lekko pracujący układ kierowniczy w
połączeniu ze świetnymi hamulcami powoduje, że autem jeździ się naprawdę znakomicie. W Polsce Bora jest
dość poważnie zubożona w porównaniu z odpowiednikiem niemieckim, w którym standardem są system ESR cztery
airbagi i ABS, dopłaty wymagają poduszki nad-okienne. U nas za cały luksus wystarczyć musi ABS, dwa
airbagi, wspomaganie układu kierowniczego, w wersji Comfortline dochodzą do tego jeszcze elektrycznie
sterowane szyby przednie i lusterka.
¦wietnie dopracowane i zestrojone resorowanie, komfortowe fotele, bardzo niski poziom hałaśliwości -
kto lubi podróżować komfortowo, w Borze będzie się czuć dopieszczony przez wytwórcę auta. Pod warunkiem,
że podróżować będzie z przodu. Bo tylko tam znajdzie dość miejsca, by - zgodnie z ideą przyświecającą
powstaniu tej wersji nadwoziowej - mieć poczucie jazdy autem klasy średniej oskróconym nadwoziu. Z tyłu
jest najzwyczajniej w świecie ciasno jak w aucie klasy B. Dobrze że choć bagażnik jest duży - 455 l to już
wartość do przyjęcia w takiej klasie pośredniej między C a D. Niestety, wykorzystanie tak dużego kufra
jest dość kłopotliwe, bo i ładowność skromna, i otwór załadowczy wąski.
55 tys. zł za model standardowo wyposażony i aż 62 tys. zł za wersję różniącą się od podstawowej
elektrycznie sterowanymi szybami i lusterkami to czysta przesada. Co do tego nie ma wątpliwości. Ale cóż,
Volkswagen postanowił najwyraźniej w modelu tym strzelać co chwilę do własnej bramki.
Z pewnością z tym silnikiem Bora nie stanowi atrakcyjnej oferty. Auto jest ociężałe i niechętnie reaguje
na ruch pedału gazu, a przy tym ma - jak na swój poziom wyposażenia, wielkość, ogólny komfort -
absurdalnie wysoką cenę.
Na podstawie tekstu: (AŚ 3/2001)
Poniżej kilka zdjęć, tapet na pulpit samochodu VW Bora.
|